czwartek, 19 lutego 2015

Okulista

Hej ho!
Wiem, wiem... Wczoraj nie było posta...
Jednak, czasami, w naszym życiu pojawiają się chwile kiedy jesteśmy zmuszeni do zrobienia czegoś. Wczoraj, ja Zmarzluch, byłam zobowiązania do odwiedzenia okulisty.
To właśnie tego lekarza odwiedzam najczęściej... Wydając masę pieniędzy na nowe szkła do okularów i czasami nowe oprawki...
No, ale przynajmniej dowiedziałam się, że jestem już na wpół ślepa, a moja wada nadal się pogarsza. Dostałam zjebki od okulisty, nowe oprawki i nowy paragon do kolekcji.
Musiałam też się nauczyć na sprawdzian z religii. Tak takie istnieją...
Zwłaszcza kiedy chodzi się do katolickiego gimnazjum... (Patrz ja.)
Takie jest życie. Nic na to nie poradzę. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.


wpół ślepy Zmarzluch

wtorek, 17 lutego 2015

Potop

Hej ho!
Szkoła jak zawsze nie zaskakuje nas swoim okrucieństwem i niesamowitą obojętnością.
Oczywiśnie nie chodzi mi o to, że nie dbają tam o nas, ale jakoś tak nie chuchają na nas i nie dmuchają na każdym kroku.
Placówka edukacyjna nie zaskakuje nas także swoim repertuarem, czyli: sprawdziany, kartkówki, sprawdziany, rozprawki, odpowiedzi ustne.
No ale chociaż w domu jest inaczej. Moje małe mieszkanko w kamienicy, która  raczej odstrasza, niż zaprasza samą swoją fasadą, z barwnymi mieszkańcami ciągle zaskakuje.
Jeżeli myślicie, że o 21 nie może przytrafić ci się nic ciekawego w twoim własnym mieszkaniu to musicie się tutaj przeprowadzić!
Wczoraj wieczorem około wyżej wymienionej godzinie pękła rura, czy jakiś tam wężyk pod zlewem i zaczął się POTOP!
Cała kuchnia i łazienka zmieniła się w pływający Stadion Narodowy.
Na szczęście nie zalaliśmy sąsiadów.

zalany Zmarzluch

poniedziałek, 16 lutego 2015

Szkoła, ludzie i ludziska

Hej ho!
No i co moje drogie województwo? Ferie się skończyły, znowu trzeba zacząć harować.
Cóż moje ferie nie były tak wspaniałe jak zawsze, ale zawsze cenię kilka dni wolności, słodkiego lenistwa i tumiwisizmu.
Szkoła jak zawsze przywitała mnie swoją popisową obojętnością i przestrogą:
"Zostało już wam, tak praktycznie, tylko sześć tygodni szkolnych do egzaminów, musicie wziąć się w garść, przecież chcecie iść do dobrej szkoły!"
Ja nawet nie wiem gdzie chcę dalej się uczyć. Oczywiście mam plany na przyszłość, ale jak zawsze większość wyborów zostawiam na ostatnią chwilę.
To jedna z moich wielu, wielu wad.
Tego pierwszego dnia uświadomiłam sobie także, że ludzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.
Przez całe trzy lata gimnazjum farbuję włosy. To trochę moja zachcianka, a trochę jeden z ataków na moje okrutne włosy, z którymi toczę walkę od niepamiętnych czasów.
Nauczycielom nigdy to nie przeszkadzało, nawet nie zwracali mi uwagi. Dzisiaj po tych kilku latach nauki, na twarzy mojej wychowawczyni pojawiło się oburzenie i zaczęła wypytywać mnie i moją przyjaciółkę, dlaczego farbujemy włosy.
Tak ogólnie to uważam, że nie powinno ją obchodzić co uczniowie robią ze swoimi włosami, ciałami, jak się ubierają i co myślą na rożne tematy. 
Ludzie nie są tacy sami, schematyczni. Są niesamowicie barwni i nikt nie powinien przyćmiewać ich kolorów. Jednak to tylko moje zdanie. 
Są ludzie i ludziska.

barwny Zmarzluch

niedziela, 15 lutego 2015

"Trafny wybór"

Hej ho!
No cóż Walentynki minęły mi tak jak każdego roku, no może trochę senniej niż zwykle.
Od pewnego czasu mam wielką chrapkę na sen i zwariowane sny, które nawiedzają mnie każdej nocy. Przez ciężkie powieki, ciężko mi się czyta i pewnie dopiero teraz skończyłam czytać "Trafny wybór" J.K. Rowling.
Po wspaniałym dzieciństwie spędzonym w magicznym świecie Harrego Pottera, przyszła pora na coś dojrzalszego, a autorka historii chłopca, który przeżył, wyszła mi na przeciw.
Napisała książkę dla dorosłych.
Wyobraźcie sobie wspaniałe miasteczko. Wydaje się być zatopione w górzystym terenie. Kiedy spojrzymy na nie możemy pomyśleć, że zatrzymało się w dawnych czasach, kiedy do młodych dziewcząt mówiona per panno, a każdy mężczyzna był dżentelmenem.
Właśnie tak wygląda Pagford.
Jednak nie mieszkają tutaj zacne panny, ani dobrze wychowani dżentelmeni, tylko zwyczajni współcześni ludzie, którzy nie są z gruntu źli, ani z gruntu dobrzy.
Odnajdujemy to angielskie miasteczko w momencie, gdy ma dojść do ostatecznego sporu o osiedle Fields. Jednak ta wojna nie może tak szybko się skończyć.
Dlaczego? Dobrze, że pytacie.
Barry umiera. To od tego niefortunnego zdarzenia zaczyna się wszystko sypać.
Historia jest rozbudowana, wielowątkowa. Czytając ją nie można się nudzić. Postaci przypominają ludzi z naszego otoczenia, czasami nas samych.
Cieszę się, że J.K. Rowling nie zakończyła swojej kariery na Harrym Potterze.

senny Zmarzluch

PS. Nie mam pojęcia dlaczego, ale "Trafny wybór" kojarzy mi się z tą piosenką:


sobota, 14 lutego 2015

Walantanki

Hej ho!
Jak tam wasze Walentynki?
Cóż mój mija tak jak każdy inny. Może dlatego, że nikt mnie nie kocha? Albo dlatego, że uważam to święto za niesamowicie bezsensowne?
Nie jestem zgorzkniałym singlem, który postrzega świat przez pryzmat samotności i nienawiści do szczęśliwych par. (Ja kocham szczęśliwe pary...)
Walantanki (to moja zastępcza, mniej denerwująca mnie nazwa) pokazują, że człowiek potrzebuje specjalnej okazji do zrobienia czegoś specjalnego, romantycznego, tak jakby nie było nas stać na małe codzienne romantyczne gesty. Mnie to trochę przeraża...
To nie jest normalne, że ludzkości nie stać na wyjątkowość każdego dnia.
Takie jest moje zdanie na temat tego święta, ale i tak pragnę życzyć wam wszystkim wesołych Walantanek!

walantankowy Zmarzluch

piątek, 13 lutego 2015

Słodka wolność

Hej ho!
Słodka wolność się kończy...
Ja panikuję.
Jednak nie daję tego po sobie poznać.
Nie mam na nic siły. Każdego dnia marzę o wolnym poranku, siedzeniu do południa pod kołderką, ale to nie wypali. Ten tydzień jest trochę jak z piekła rodem. Nawet pączki mnie wczoraj nie pocieszyły... Jeszcze nie jestem gotowa na powrót do szkoły.
Wszyscy myślą, że dla mnie uczęszczanie do gimnazjum jest pestką, bułką z masłem, ale to wcale nie jest prawda. Zawsze się stresuje, czasami nie daję rady.
Dam wam jedną radę, nigdy nie bądźcie najlepsi w klasie. Nawet się nie starajcie.
Bo ludzie zaczynają się dziwnie patrzeć, kiedy tylko coś zawalisz. 

zestresowany Zmarzluch

czwartek, 12 lutego 2015

Tłusty Czwartek!!!

Hej ho!
No cóż ferie mi się kończą, jest mi smutno....
Jednak zawsze znajdzie się coś, co osłodzi moje smutne, szare życie.
Tym razem z osłodzeniową misję przybyły pączki!
Kocham pączki, donuty i takie tam. Dobra, kocham wszystko co można podpiąć pod pieczywo i wypieki. Ja kocham pieczywo.
No ale, ale mam pomysł na ulubieńca tego tygodnia.
Pewnie się już domyśliliście, że będą to pączki. 
Takie z dżemem, marmoladom albo inną konfiturom (nie wiem czym one się różnią, ale spoko) lub z toffi albo czekoladą... Mmmmm.... 
Idę jeść pączki!

pączkowy Zmarzluch

środa, 11 lutego 2015

Kopciuszek

Hej ho!
Jak to miło mieć kilka chwil dla siebie. 
Nie zrozumcie mnie źle ale odkąd mama jest chora, czuję się jak kopciuszek z taniego amerykańskiego filmu. To ja mam wszystko na głowie. To ja mam sprzątać, gotować, prać, prasować i tak dalej, i tak dalej....
No, ale w każdej bajce musi być książę.
Moim księciem był Aleksander, a raczej Aleksandra, moja najlepsiejsza przyjaciółka. Ona wyrwała mnie ze szponów matni i zabrała na wspaniałą przygodę w naszym rodzimym mieście.
Chcę ci ty zboczona, slitherińska świnio podziękować za jakże wspaniały dzień.
Za wrzucenie mojej czapki na drzewo, za wygłupy w biedronce i za to, że po powrocie do domu musiałam umyć buty.
Dziękuję, to było wspaniałe popołudnie. 

wdzięczny Zmarzluch

wtorek, 10 lutego 2015

Zabiegany wtorek

Hej ho!
No i koniec jest bliski.
Został już tylko tydzień ferii, a ja się czuję wypompowana, a nie wypoczęta. Nie mam siły. Mama jest chora, leży w łóżku, a ja się wszystkim zajmuję. Mój brat w niczym nie pomaga. To straszne...
Od rana zmyłam mnóstwo talerzy, które zostały zabrudzone wczoraj. Posprzątałam pokój i będę musiała iść do sklepu...
Do tego ta okrutna pogoda. Jeszcze wczoraj była masa śniegu. Dzisiaj została tylko brudna masa w miejscach, do których deszcz nie ma dostępu. Nie mam ochoty wychodzić. Do tego boję się, że opatrunek, który zatyka moją dziurę w zębie, zaraz wypadnie.
Okrutny zębolog. Mówił, że nie będzie bolało....

zabiegany Zmarzluch

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zębolog...

Hej ho!
Moje życie jest do bani!!
Już od samego rana nie mam ochoty by wyjść z łóżka...
Od jakiejś szóstej nie śpię, siedzę w łóżku, czytam książkę i się buntuje.
Mama jest u lekarza i była umówiona a dzisiaj do dentysty. Mój brat obiecał, że jak coś, to pójdzie za nią a teraz się wykręca! I ja mam iść! Nie cierpię dentystów!
Boję się zębologów...
Jak mogę ufać osobie, która grzebie w ustach, potrafi się porozumiewać z ludźmi na podstawie dziwnych gulgotów. No ja ich nigdy nie lubiłam, nie lubię i lubić nie będę.
Przykro mi...

zbuntowany Zmarzluch

niedziela, 8 lutego 2015

Śnieg, gitara, choroba i okulary

Hej ho!
Moi drodzy za oknem mam śnieg!!!! Co ja gadam, MASĘ ŚNIEGU!!
Obudziłam się i było biało, bielutko, bieluchno!
Uwielbiam śnieg. Nie mam pojęcia dlaczego, ale po prost go kocham.
Wczoraj u papy nie było tak źle, tylko trochę mi smutno bo babcia trafiła do szpitala i ja dowiedziałam się o tym jak zawsze ostatnia...
Pouczyłam się grać na gitarze, która ma trzy struny i już co nieco umiem.
Tylko wkurzało mnie to, że znowu musiałam tak dużo zjeść. No i jeszcze wkurzają mnie okulary, bo są sklejone taśmą klejącą i czasami czuję się jakbym miała zaćmę.
Do tego mama się rozchorowała, martwię się...

zmartwiony Zmarzluch

sobota, 7 lutego 2015

Hej ho!
Jest już drugi weekend miesiąca, a jest to jeden z najmniej lubianych przeze mnie okresów. 
To pewnie dlatego, że jestem zmuszona wyjść z domu i są to zazwyczaj najnudniejsze dwa dni w całym miesiącu, bo niestety, na spotkaniach  z tatą oglądamy tylko telewizję i opychamy się jedzeniem podkładanym przez babcię pod sam nos.
Nie chodzi o to, że nie kocham mojego tatki, ale raczej chodzi o to, że nie przepadam za samą ideą tych spotkań. To wszystko wydaje się takie narzucone, wymuszone...
To miałoby, chyba, jakiś sens gdybyśmy jakoś specjalnie przeżyli ten cały rozwód, ale nawet nie płakaliśmy. Może dlatego, że byliśmy już dużymi dziećmi i zawczasu zauważyliśmy, że pomiędzy rodzicami coś się psuje.
Nie mam pojęcia, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, jak sąd każe tak niech będzie!
Może ten weekend z papą nie będzie taki zły?

weekendowy Zmarzluch

piątek, 6 lutego 2015

"Papierowe miasta" John Green

Hej ho!
Tak jak obiecałam recenzja. 
Czytanie "Papierowych miast" zajęło mi o wieeeele więcej czasu niż zazwyczaj...
Nie mam pojęcia dlaczego, ale ta książka, na początku, trochę mnie nużyła, a później zainteresowała, a później znowu znużyła.
To przypomniało mi trochę wyjazd do wesołego miasteczka. Droga ci się dłuży, potem świetnie się bawisz, ale potem trzeba wracać i znowu strasznie ci się nudzi.
Moje uczucia są mieszane. 
No, ale o czym są "Papierowe miasta"?
Jakby to powiedział doświadczony psycholog:
"To historia o poszukiwaniu siebie"
i tutaj muszę się zgodzić z opinią psychologa, ale fabuła nie mówi nam o tym otwarcie.
Cóż w epilogu poznajemy małego Quentina i Margo.
Są najlepszymi przyjaciółmi, których rozdzieliło znalezienie martwego faceta w parku. Później przenosimy się w przyszłość i naszym głównym bohaterem zostaje nastoletni Q, który szaleńczo kocha się w legendarnej Margo Roth Spigelman.
Razem z jego znajomymi prowadzi, zwyczajne, monotonne życie. Pewnej nocy robi coś czego nawet on się po sobie nie spodziewał i ta noc zmienia całe życie jego małej społeczności.
Cóż, najbardziej w tej książce podobały mi się postacie. Oni wszyscy, gdyby tylko John Green chciał, mogli by mieć swoją własną, indywidualną historię, ponieważ każdy z osobna był interesujący, niesamowity i każdy z nich był inny. To właśnie oni zatrzymali mnie przy tej książce.
Według mnie, "Papierowe miasta", nie są specjalne. Nie staną się raczej jedną z moich ulubionych książek, ale jak zawsze powiem wam. 
Spróbujcie sami!

papierowy Zmarzluch

Wujkowie dobre rady

Hej ho!
Napisałabym już teraz recenzję "Papierowych miast", ale jakoś tak nie mam jak na razie siły pisać o zagmatwanych psychologicznych sprawach. Chociaż obiecałam sobie, że skończę czytać książkę wieczorem, to nie mogłam tego zrobić, ponieważ pół rodziny zjechało się do mnie świętować urodziny mojej mamy.
Lubię kiedy przyjeżdżają, ale nie wszyscy na raz.
Czasami są strasznie wkurzający. Narzekają, że jesteśmy (ja i mój brat) okropnymi dziećmi, ponieważ prawie wcale nie pomagamy w domu i niby myślimy tylko o sobie. 
Później zaczynają zachwalać młodszego kuzyna. Jaki on jest wspaniały, jak się świetnie uczy, jak pomaga w domu, że nie trzeba go o nic prosić bo sam to zrobi...
To wcale nie jest prawda, bo ten dzieciak jest strasznie leniwym, wcinającym się w każde zdanie i niesamowicie upierdliwym chłopcem jakiego kiedykolwiek widziałam. Nawet mój brat jest mniej leniwy, choć do pracusia mu brakuje.
Nie cierpię nie cierpieć mojej rodziny, ale oni zawsze myślą, że wszystko wiedzą najlepiej. Zastępują stylistów, lekarzy, prawników itp. To wkurza, bo zawsze czujesz się umniejszony i niewartościowy, bo ty nic nie wiesz.
Tacy wujkowie dobre rady, chyba każdy takich ma w rodzinie.

rozdrażniony Zmarzluch

czwartek, 5 lutego 2015

Domatorka do kwadratu

Hej ho!
Jak to miło, kiedy tak po prostu nie wychodzimy z domu.
Możemy się zrelaksować, nie zdejmować piżam, nie czesać się i poddać się tumiwisizmowi.
Tak właściwie to muszę się przyznać, zaczynam uzależniać się od internetu. Nie mam na nic ochoty, mogę tylko siedzieć przed monitorem i oglądać durne filmiki na YouTube.
Założyłam sobie nawet swój "punkt dowodzenia". Mam poduszki, które zastępują mi biurko, stary materac, który stoi za moim łóżkiem idealnie imituje półkę. Żyć nie umierać!
Tylko, odkąd zaczęłam odbywać dłuższe przechadzki po internecie, mam wrażenie, że są momenty, kiedy wszystko stoi. Ten zastój mnie irytuje...
Zaraz skończą mi się gameplay'e z serii Beyond: Two Souls i wtedy wyłączę komputer, obiecuję i skończę czytać "Papierowe miasta", a jutro pojawi się recenzja.

leniwy Zmarzluch

środa, 4 lutego 2015

Psiaki i chemia


Hej ho!
No i kolejny dzień ferii minął.
Byłam w okrutnej szkole i były tam psiaki!!
One były takie słodkie, oj słodkie!
Tylko ta chemia strasznie nudna. Tak ogólnie to byłam tam tylko po to żeby pomóc sprzątać i znowu popsuć sobie okulary. To nie prawda, że kropelka jest nierozklejalna. Twórcy tego kleju kłamią!
No ale chociaż miałam jak dojść do domu bo szkiełko nadal się trzyma.
To był taki leniwy dzień...
Nawet nie pisałam z moją najlepszą przyjaciółką.
Od rana czuję, że internet stoi... Nikt nic nie dodaje, nikt nic nie pisze, tylko ja tak jakoś siedzę i nic nie robię. Prawie skończyłam "Papierowe miasta" i niedługo pojawi się recenzja, może nawet jutro?

rozleniwiony Zmarzluch

Co?! Szkoła?!

Hej ho!
Moi drodzy, za jakie grzechy? 
Przecież nic złego nie zrobiłam, broni w ręku nawet nie miałam, człowieka nie zabiłam, ludzkość się na mnie jeszcze nie zawiodła.
Są ferie, a ja muszę odwiedzić szkołę...
Tragedia i dramat w jednym!
Pomóżcie, ludzie, albo niech okulary znowu się rozpadną, bo bez nich nie wyjdę z domu.
Bez nich będę potykała się o własne nogi i zabiję się na pierwszym zakręcie.
Do tego powód, dla którego odwiedzę szkołę jest iście idiotyczny. Mam pomagać mojej nauczycielce od chemii w prowadzeniu lekcji dla jakichś szóstoklasistów! 
Przecież ja nic nie umiem z chemii!
Chyba nie wyjdę z tego żywa...

załamany Zmarzluch

wtorek, 3 lutego 2015

Szaleństwa

Hej ho!
Moi drodzy, jestem taka zadowolona z tego dnia jak jeszcze nigdy!
Znowu spędziłam czas z moją wspaniałą przyjaciółką.
Razem oglądałyśmy jak ludzie grają w gry-horrory, śmiałyśmy się z głupich paradokumentów i wygłupiałyśmy się cały dzień. Na koniec, zaczęło nam odbijać i kiedy poszłyśmy do naszego ulubionego sklepu, gadałyśmy po angielsku. Ludzie gapili się na nas jak na obcokrajowców, a my tylko się z nich śmiałyśmy.
Uwielbiam takie zwykle, niezwykłe dni. One są odejściem od rutyny, od każdego normalnego dnia.
Chciałabym by takie dni zdarzały się częściej.

zwariowany Zmarzluch

Ulubieniec

Hej ho!
Jak ja nienawidzę poranków! 
Ten kto je wymyślił, powinien się wstydzić! Shame on you!
I do tego shame on me, bo nie mam ulubieńca tygodnia.
O nie stop mam, mam, ale nie przebłysk erudycji jakoś tak zgasł, ale zawsze może powstać jak feniks z popiołów. Oooooo mam.
Ulubieńcem tygodnia jest (werble!) 
ANGIELSKI!!
Ostatnio słucham tylko angielskich piosenek, oglądam filmiki po angielsku i ogólnie lubię angielski.
Mogłabym mówić po angielsku cały czas!
Więc miło mi wam przedstawić ulubieńca tygodnia: Angielski, zwłaszcza z brytyjskim akcentem, adorable!

brytyjski Zmarzluch

poniedziałek, 2 lutego 2015

Żonglerka, Biedronka i okulary

Hej ho!
No i jak ferie się zaczęły, a wy zalegacie przed komputerem?
Witajcie w klubie.
No cóż, takie jest życie antyspołecznych domatorów i Zmarzluchów. Teraz nie tylko piszę posta, ale także oglądam jak nastolatkowie grają w "Outlast", wiem to głupie, potem będę się bała, nie ma co malownicze spędzanie wieczora. 
Jednak miałam bardzo aktywne wczesne popołudnie. Uwaga, pamiętna chwila (werble)! 
Z własnej, nieprzymuszonej woli wyszłam z domu przed obiadem!
Jestem z siebie dumna. No ale przecież książki same do biblioteki nie pójdą, ktoś musi je zaprowadzić.
Więc wczesne popołudnie spędziłam z moją naj,naj, naj .... naj, naj, najlepszą pzyjaciółką łażąc po bibliotekach i oczywiście odwiedzając nasz ulubiony sklep, czyli Biedronkę, gdzie nauczyłam się żonglować herbatą i czytałyśmy tyły książek z podziałem na role.
(tutaj trafi cytat, który najbardziej złapał nas za serce, jeśli go znajdę)
Później musiałyśmy wrócić do domy, więc zaczęłam przeglądać książki. No, a potem jakoś tak zachciało mi się zalec przed laptopkiem (muszę nadać mu w końcu jakieś imię) i stała się tragedia.
Moje okulary po prostu pękły, tak same z siebie. 
Teraz czuję się jak ofiara losu, jak gnębiony kujon ze sklejonymi oprawkami. 
Zaraz będę płakać... 
Mam nadzieję, że wieczór będzie lepszy...

ofiara losu Zmarzluch

niedziela, 1 lutego 2015

Horrory, krzyki i angielski

Hej ho!
Piszę teraz, ponieważ nie wiem, czy dotrwam do wieczora.
Jeśli zdążyliście już to odkryć to nie będzie dla was jakaś specjalna nowość.
Muszę przyznać, że jestem geek'iem. 
Może nie znam się na grach i w ogóle, ale ciocia Wikipedia wytłumaczyła mi, że geek to osoba, która dąży do  swojej wiedzy i umiejętności w jakiejś dziedzinie w stopniu daleko wykraczającym poza zwykłe hobby (patrzcie na mnie i książki Harrego Pottera, Władcę Pierścienia, itp., itd.)
No więc dzisiaj postanowiłam zachować się niesamowicie geek'owsko i poszerzam moje hobby dotyczące reakcji, zdań i poglądów innych ludzi na różne tematy. W tę piękną, nawet trochę słoneczną niedzielę, padło na sławy, media i gry. Niestety w tym gry-horrory.
Mam słabą psychikę, nawet najmniejszy ruch, ciemność, podejrzany dźwięk przerażają mnie i przyprawiają o zawał serca. Możliwe, że nie wyjdę dzisiaj żywo sprzed komputera. 
Wszystkie materiały i filmy, które dzisiaj przeglądam są anglojęzyczne, przez co drę się na cały dom po angielsku. Przepraszam wszystkich sąsiadów. 
Wracam do sprawdzania opinii innych, wrzeszczenia po angielsku i okrutnych horrorowych gier.

angielski Zmarzluch