Napisałabym już teraz recenzję "Papierowych miast", ale jakoś tak nie mam jak na razie siły pisać o zagmatwanych psychologicznych sprawach. Chociaż obiecałam sobie, że skończę czytać książkę wieczorem, to nie mogłam tego zrobić, ponieważ pół rodziny zjechało się do mnie świętować urodziny mojej mamy.
Lubię kiedy przyjeżdżają, ale nie wszyscy na raz.
Czasami są strasznie wkurzający. Narzekają, że jesteśmy (ja i mój brat) okropnymi dziećmi, ponieważ prawie wcale nie pomagamy w domu i niby myślimy tylko o sobie.
Później zaczynają zachwalać młodszego kuzyna. Jaki on jest wspaniały, jak się świetnie uczy, jak pomaga w domu, że nie trzeba go o nic prosić bo sam to zrobi...
To wcale nie jest prawda, bo ten dzieciak jest strasznie leniwym, wcinającym się w każde zdanie i niesamowicie upierdliwym chłopcem jakiego kiedykolwiek widziałam. Nawet mój brat jest mniej leniwy, choć do pracusia mu brakuje.
Nie cierpię nie cierpieć mojej rodziny, ale oni zawsze myślą, że wszystko wiedzą najlepiej. Zastępują stylistów, lekarzy, prawników itp. To wkurza, bo zawsze czujesz się umniejszony i niewartościowy, bo ty nic nie wiesz.
Tacy wujkowie dobre rady, chyba każdy takich ma w rodzinie.
rozdrażniony Zmarzluch
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz