poniedziałek, 2 lutego 2015

Żonglerka, Biedronka i okulary

Hej ho!
No i jak ferie się zaczęły, a wy zalegacie przed komputerem?
Witajcie w klubie.
No cóż, takie jest życie antyspołecznych domatorów i Zmarzluchów. Teraz nie tylko piszę posta, ale także oglądam jak nastolatkowie grają w "Outlast", wiem to głupie, potem będę się bała, nie ma co malownicze spędzanie wieczora. 
Jednak miałam bardzo aktywne wczesne popołudnie. Uwaga, pamiętna chwila (werble)! 
Z własnej, nieprzymuszonej woli wyszłam z domu przed obiadem!
Jestem z siebie dumna. No ale przecież książki same do biblioteki nie pójdą, ktoś musi je zaprowadzić.
Więc wczesne popołudnie spędziłam z moją naj,naj, naj .... naj, naj, najlepszą pzyjaciółką łażąc po bibliotekach i oczywiście odwiedzając nasz ulubiony sklep, czyli Biedronkę, gdzie nauczyłam się żonglować herbatą i czytałyśmy tyły książek z podziałem na role.
(tutaj trafi cytat, który najbardziej złapał nas za serce, jeśli go znajdę)
Później musiałyśmy wrócić do domy, więc zaczęłam przeglądać książki. No, a potem jakoś tak zachciało mi się zalec przed laptopkiem (muszę nadać mu w końcu jakieś imię) i stała się tragedia.
Moje okulary po prostu pękły, tak same z siebie. 
Teraz czuję się jak ofiara losu, jak gnębiony kujon ze sklejonymi oprawkami. 
Zaraz będę płakać... 
Mam nadzieję, że wieczór będzie lepszy...

ofiara losu Zmarzluch

1 komentarz:

  1. Hahaha współczuję okularów :) Dzięki, że o mnie wspomniałaś :*

    OdpowiedzUsuń