środa, 11 lutego 2015

Kopciuszek

Hej ho!
Jak to miło mieć kilka chwil dla siebie. 
Nie zrozumcie mnie źle ale odkąd mama jest chora, czuję się jak kopciuszek z taniego amerykańskiego filmu. To ja mam wszystko na głowie. To ja mam sprzątać, gotować, prać, prasować i tak dalej, i tak dalej....
No, ale w każdej bajce musi być książę.
Moim księciem był Aleksander, a raczej Aleksandra, moja najlepsiejsza przyjaciółka. Ona wyrwała mnie ze szponów matni i zabrała na wspaniałą przygodę w naszym rodzimym mieście.
Chcę ci ty zboczona, slitherińska świnio podziękować za jakże wspaniały dzień.
Za wrzucenie mojej czapki na drzewo, za wygłupy w biedronce i za to, że po powrocie do domu musiałam umyć buty.
Dziękuję, to było wspaniałe popołudnie. 

wdzięczny Zmarzluch

2 komentarze: