No i ostatni dzień wakacji zbliża się ku końcowi...
To trochę smutne, a nawet bardzo smutne...
Ostatnią historią, którą przeczytałam w wolne dni była historia o Fryderyce Furczybicz, drobnej dziewczynie, której pewność siebie i brak pokory jest odwrotnie proporcjonalne w stosunku do jej rozmiarów. Uczęszcza do ostatniej klasy gimnazjum i jest tam uważana za zwariowaną Fretkę, która na wszystko ma własne zdanie.
Nowy rok szkolny zaczyna od wspaniałego uczucia - odkochania się.
Jednak amor się na nią uwziął i postawił na jej drodze przystojnego Wojtka Lebiodę - syna dyrektora. Niestety miłosny posłaniec stawia na ścieżce do szczęścia wysoką,złotowłosą, zgrabną i powabną kłodę, na którą wołają Małgorzata Tkacz.
Gimnazjalistki i przeciwniczki postanawiają założyć się o związek z młodym Lebiodą. Niestety nie mogą posługiwać się swoimi sposobami na podryw... Co oznacza, że Fretka nie może szpiegować chłopaka i być strasznie nachalna, a Gośka kręcić tyłkiem, trzepotać rzęsami tysiąc razy na sekundę i stroić ślicznych minek.
Przyznam szczerze, że pomysł na fabułę, jest nawet dobry. Jednak nie podoba mi się sposób opisania historii przez panią Izę Pierelotkin. Pierwsze spotkanie z twórczością tej pani, było pozytywne, zabawna książka "Dwie połówki pomidora" była strzałem w dziesiątkę, jednak przy okazji "Na wojnie i w miłości" trochę się załamałam.
Sama w tym roku wyszłam z gimnazjum i nie wiedziałam, że gimnazjaliści są tak postrzegani...
Dziewczyny w gimnazjum wcale, a wcale nie malują się wyzywająco na imprezy, nie noszą niebotycznych szpilek i nie zwracają takiej wielkiej uwagi na posiadanie chłopaka...
Do tego strasznie wkurzało mnie to, że autorka zrobiła z Fryderyki tak straszną pokrakę, ją naprawdę można by lubić, gdyby nie to, że czasami zachowuje się jak niedostosowana do życia w społeczeństwie osoba.
No i jeszcze to, że pomyliła twerking - każdemu w tych czasach rodzaj tańca, z trekkingiem, czyli formą aktywnego wypoczynku...
I to w jaki sposób pisze różna angielskie nazwy.
Nie wiem czemu, ale to wszystko strasznie mnie denerwuje i przeszkadza w czytaniu...
Dla mnie to niewypał, ale przekonajcie się sami, może Wam się spodoba.
wojenny Zmarzluch

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz