No i skończyły się wakacje...
Zaczął się rok szkolny, za którym wcale, ale wcale nie tęskniłam.
I jestem tym przerażona, nie znam prawie nikogo, szkoła jest o wiele większa niż moje gimnazjum, a ludzi tak dużo, że odnaleźć kogoś na przerwie to cud o który nawet święty modlił by się tydzień.
Zresztą jakiś święty już cud wymodlił. Nie zgubiłam się dzisiaj ani razu.
Jednak nauczyciele trochę mnie przerażają. Mam piekielnie przerażającą wuefistkę, która wystraszyła mnie swoimi zasadami. Porażającą katechetkę, która przypomina mi jakąś namolną sąsiadkę, która musi poznać wszystkie ploteczki z parafii. No i kobieta, która będzie odpowiedzialna za mój angielski... Nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia...
Jedyną przedstawicielką ciała pedagogicznego, która wywarła na mnie pozytywne wrażenie była pani od biologii.
Jestem przerażona, ale mam nadzieje, że będzie lepiej.
Ludzie z klasy wydają się być fajni, ale strasznie zdystansowani. Boję się, że mnie nie polubią.
Bądźmy dobrej myśli...
Bo tylko to nam zostało.
A jak Wam minął pierwszy dzień szkoły.
Zagubieni, może zaskoczeni, szczęśliwi?
przerażony Zmarzluch

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz