No weekend się kończy, nie wiem czy idę do szkoły i nie wiem na czym stoję...
Wiem tylko jedno i tylko jednego jestem pewna:
Pora na rezenzję!
No więc, kiedy mnie nie było przeczytałam "Zostań jeśli kochasz".
Spodziewałam się po niej morza łez i powodów do refleksji nad życiem, ale wyszło inaczej. Dlaczego?
Bo to książka o blaskach i cieniach życia, o tym, czy warto walczyć dla mniejszości. Czy ludzie, którzy stają na naszej drodze są warci walki.
Oczekiwałam fajerwerków, o których wszyscy opowiadali, w końcu to bestseller. Jednak według mnie było to trochę zbyt płytkie, nie mogłam zagłębić się w lekturze, która była śmiesznie krótka.
Mia jest niesamowicie utalentowaną nastolatką, ale nie jest jak wszystkie piszczące przedstawicielki płci pięknej. Zamiast landrynkowego pop-u i energicznego rock'a woli magiczną muzykę klasyczną. Nie spieszy jej się z młodzieńczą miłością i nie przepada za wymyślnymi kawami dla dzieciaków. Gra na wiolonczeli i jest zupełnie nie podobna do swojej rodziny. Ma kochającego chłopaka Adama i oddaną przyjaciółkę Kim. Jej świat jest idealny, oczywiśnie do czasu...
Zdarza się wypadek, który wszystko niszczy - zderzenie z ciężarówką.
Mia jest zawieszona między niebem, a ziemią.
Niby to smutne i piękne, ale mnie jakoś tak nie wzruszyło.
Może dlatego, że książka przypomina mi "Nostalgię anioła", książkę odrobinę bardziej wzruszającą i odrobinę głębszą i, według mnie, piękniejszą.
Gdybym miała doradzić kupującemu jakąś książkę, to bez wahania powiedziałabym:
"Bierz "Nostalgię", bo to drugie strasznie krótkie, a do tego trochę jałowe".
Takie jest moje zdanie, ale oczywiście wy możecie myśleć inaczej. Z chęcią poczytam waszych opinii.
nostalgiczny Zmarzluch
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz