Jej są wakacje! Mnóstwo czasu na mnóstwo książek!
No i oczywiście dzisiaj jedną z nich dla was zrecenzuję.
Na warsztat bierzemy "Czarownicę" Anny Klejzerowicz, czyli opowieść o informatyku Michale, który z Gdyni wyprowadza się do małej wioski tuż pod głośnym miastem. Znajduje tam miłość i sens swojego życia, a także napotyka wiele problemów, który stawia czoła wraz z Adą, która nosiła niegdyś miano wioskowej czarownicy. Zyskuje przyjaciół, a także "przyszywaną" córkę Małgosię.
Cóż jak można się zorientować jestem dość surowa w ocenie książek (może dlatego, że są moim całym życiem) i ciężko mnie zachwycić. No i wychodzi na to, że "Czarownica" mnie nie zachwyciła. Nie miałam nadziei, że będzie to książka fantasy, za którymi szczerze przepadam, ani dzieło, które zmieni moje życie, ponieważ nie ufam cienkim książką. Może jestem za młoda, aby zrozumieć przekaz tego utworu, a może nie jestem fanką takiego rodzaju literatury.
Po prostu książka wydała mi się niepełna, za krótka, za mało emocjonalna. Może jest w niej zawarta miłość, strach, upór i smutek, ale jakoś szczególnie tego nie odczułam. Bohaterowie niosą ze sobą ciekawe historie, ale trochę za płytko, wręcz płasko, a ja nie przepadam za płaskimi opowieściami. Cóż, może polubiłabym postacie, gdyby nie był jedno wymiarowe.
Może tylko ja odniosłam takie wrażenie, ale to mój świat, moja opinia i moje klocki.
Po prostu mój plac budowy.
To tylko moje zdanie, sami przeczytajcie książkę, sami się przekonajcie, sami wyróbcie sobie opinię.
czarodziejski Zmarzluch



