Hej ho!
Ależ ja dawno nie pisałam... Stęskniłam się za tym... Za wami, choć nie ma was zbyt wielu...
No cóż pora przejść do meritum. Od razu uprzedzam, że nie będzie to poradnik o tym jak zarobić swój pierwszy milion. To raczej nie mój klimat.
Oczywiście napiszę o książce.
No, ale wracając książka nazywa się "Jak poślubić wampira milionera?"
Tytuł wywołał u mnie mieszane uczucia. Pomyślałam, że ta książka będzie romansem typu zmierzch, tylko trochę więcej przepychanek uczuciowych w stylu "Kocham cię, ale nie chcę cię zranić (wypowiedziane dramatycznym głosem)". No cóż, nie ocenia się książki po okładce, więc dałam jej kredyt zaufania. I tego nie żałuję...
Może nie jest to książka wysokich lotów, ale nie jest mdła jak wszystkie romansidła.
Czasami śmieszy i to nie na poziomie naszych polskich kabaretów, ale czasami trzeba wyczuć żart.
Trzeba przyznać, że fabuła nie zaskakuje, jest wprost przewidywalna.
Dama w tarapatach jest ratowana przez przystojnego, ale niebezpiecznego mężczyznę (patrz wampir) z problemami, które ukrywa za twardą fasadą. Ona zakochuje się w nim (oczywiście za szybko, wręcz nie naturalnie) i stara się skruszyć mur otaczający czarusia.
Książka ma kilka minusów, ale także wiele plusów.
Pierwszy minus to zupełny brak logiki autorki (Karrelyn Sparks) w tempie rozwoju emocji. Cóż miłość od pierwszego spojrzenia istnieje, ale żeby aż tak?
Drugi. Zakończenie trochę mnie zmyliło, ale może to plus??
Trzeci. Nie cierpię opisów scen romantyczno-intymnych. (Po prostu mnie brzydzą i nie nie chodzi o pocałunki, bo wiecie dobry romans nie jest zły...).
To chyba wszystko, reszta to plusy. Świetny humor sytuacyjny, dobrze opisani i rozwinięci bohaterowie (czego spodziewać się po 328 i pół stronie? Biografii?), historia dość przewidywalna, ale ma swój urok.
Oczywiście na koniec powiem, że to wy musicie przeczytać książkę, by wyrobić sobie o niej zdanie. Moją recenzją możecie się tylko pokierować. Każdy ma inny gust.
wampiryczny Zmarzluch
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz