wtorek, 28 kwietnia 2015

Muzyka

Hej ho!
Muzyka jest dla mnie tak ważna jak książki. Nie wyobrażam sobie życia bez tych dwóch rzeczy.
Może dlatego, że postrzegam muzykę, jako pewien rodzaj książki, którą po prostu się śpiewa, zawsze ma jakieś treści do przekazania i zawsze jest jedyna w swoim rodzaju.
Przez całe życie szukam miejsca, gdzie wszystko by mi się podobało. Jednak na to miejsce składa się wiele rzeczy. Myślę, że każdy szuka dla siebie takiego zakątka.
Ja znalazłam dla siebie zespół, który jak na razie mnie nie zawiódł, a jego piosenki zawsze do mnie przemawiają. Ten zespół to Of Monsters and Men.
Może niewielu z was słucha takiej muzyki i niewielu z was zna ten zespół, ale według mnie są świetni. Cóż niedługo ukaże się ich kolejna płyta "Beneath the skin" i słyszałam jak na razie dopiero drugi singiel z krążka, i oba są świetne.
To pierwszy zespół, którego twórczość podoba mi się bez względu na to, która płyta już się pojawiła.
Zresztą sami posłuchajcie.

muzykalny Zmarzluch

niedziela, 26 kwietnia 2015

Zostałam wybrana?!

Hej ho!
Weekend się kończy, a pogoda załamała się z tego powodu.
Rano padało, później się przejaśniło, a później znowu padało, teraz jest nawet dobrze, tyle, że nadal trochę mokro.
Czasami lubię kiedy pada, bo wtedy mam więcej czasu i energii do robienia tych "leniwych" czynności.
Dzięki temu przeczytałam, a raczej dokończyłam "Wybranych" autorstwa Christy J. Daughtery.
Wypożyczyłam tę książkę, ponieważ czytała ją moja koleżanka ze szkoły i John, i były zachwycone, dlatego pomyślałam, dlaczego by tego nie przeczytać?
Poszłam do biblioteki i znalazłam ją na jednym z regałów. Kiedy po nią sięgałam miałam nadzieję, że w środku znajdę fajerwerki i sztuczne ognie.Ale zanim wyrażę swoje zdanie na temat książki, pozwólcie, że przedstawię wam fabułę.
 Naszą bohaterką jest Allie. Poznajemy ją w okresie buntu i podpadania dorosłym. Rodzice mają jej, powiedzmy w prost, dosyć. Postanawiają przenieść ją do szkoły, o której nikt nie słyszał, można powiedzieć, że dla zwyczajnych londyńczyków ona nie istnieje. Za jej nastoletnie wybryki, rodzice zawożą swoją "wyrodną" córkę do szkoły już w czasie wakacji.
Wy to rozumiecie! W wakacje! To już zalicza się do znęcania nad dziećmi!
Ale wracając do szkoły. Allie nie jest zwyczajnym uczniem, ponieważ żadne z jej rodziców nie uczęszczało do owej elitarnej placówki, a tylko tak można się tam dostać. W tym edukacyjnym przypadku zaczynają się dziać dziwne rzeczy no i nasza bohaterka oczywiście w to wszystko się miesza. Dochodzą do tego problemy miłosne i tak dalej, i tak dalej.
Cóż, muszę powiedzieć, że przez pierwszych kilka rozdziałów miałam ochotę odłożyć tę książkę i zająć się czym innym, ale nie miałam się czym zająć, więc jeszcze się z nią pomęczyłam, a później nastąpił przełom...
Zaczęło być ciekawie, zaczęło mnie to intrygować i nie mogłam doczekać się kolejnych zdarzeń. Czasami irytowały mnie niektóre zachowania bohaterki i to, że jak zawsze historia prawie cały czas opiera się na niej. Jest to dla mnie największy minus książek: główna postać jest najważniejsza, to na niej opiera się powieść. Jedyną książką, która zaskoczyła mnie pod tym względem była "Ostatnia noc w Twisted River", bo w całej opowieści chodziło o poboczną postać, ale nie o tym teraz.
Pierwsze rozdziały tak mnie nudziły, ponieważ chodziło w nich tylko o emocjonalne wybory, które czasami mnie irytują i nie są dla mnie istotne. Zwłaszcza, że gdzieś na backstage'u kroi się coś o wiele, wiele ciekawszego.
Oczywiście polecam przeczytanie tej książki i wyrobienie sobie własnej opinii.
Ja, mogę ją z czystym sumieniem polecić, bo choć ma minusy (patrz pierwsze rozdziały), to są one tak małe, że nie warto zawracać sobie nimi głowy.

wybrany Zmarzluch

sobota, 25 kwietnia 2015

Wiosna pełną parą

Hej ho!
Wiosna jest piękna tego roku...
Czy tylko ja tak uważam?
Mam nadzieję, że nie. Takie słońce i to niebo!
Kocham taką pogodę... Jest idealna. Dobrze na mnie działa. Ma na mnie niesamowity wpływ.
Jeszcze jakiś czas temu, końmi byście mnie nie zaciągnęli na dwór. Kopałabym, gryzła i warczała, a teraz sama dobrowolnie wychodzę na zewnątrz, jeżdżę na rowerze, rolkach i nikt mnie o to nie prosi.
To piękne, że pogoda potrafi tak zmienić człowieka.
Niestety, to moje "wychodzenie" uświadomiło mi, że moje umiejętności interpersonalne są na minusowym poziomie. Nie potrafię się nawet odezwać do osoby stojącej za mną w kolejce żeby przesunęła swoje zakupy.
Tragedia!
Trzeba nad sobą pracować!
Zaczynam od dzisiaj!

pogodny Zmarzluch

P.S. No może od jutra...

czwartek, 23 kwietnia 2015

Koniec!!

Hej ho!
Jestem z siebie dumna. Przetrwałam przez egzaminy bez większych narzekań!
Do tego prawie wcale się nie przygotowywałam, ale nie jest mi z tym źle.
Nawet się jakoś specjalnie nie stresowałam, nie musiałam walczyć z czasem, ani pośpieszać moich myśli. Tylko ciągle wydaje mi się, że robiłam głupie miny przy rozwiązywaniu testów.
Może komisja nie będzie się ze mnie śmiała.
Ja tylko myślałam...
Napiszcie mi jak wam poszły egzaminy. Myślicie, że były trudne, a może spodziewaliście się czegoś innego?

dumny Zmarzluch

sobota, 18 kwietnia 2015

Tragedia

Hej ho!
Od pierwszych egzaminów dzieli mnie tylko kilka dni, a ze mną dzieje się coś niesamowicie dziwnego.
Obiecałam sobie, że przez ten weekend przysiądę, przypomnę sobie to na co pozwoli mi czas, trochę się wysilę. Tyle, że teraz opanował mnie tumiwisizm.
Nic mi się nie chce, niczego nie robię...
No dobra nie jest tak dramatycznie przypomniałam sobie trzy lata lekcji języka polskiego i trochę fizyki. No i jutro może się zmuszę do geografii i historii. ( Nie wiem co to za połączenia polski i fizyka?!)
Teraz najchętniej zaczęłabym kląć na wszystko, jednak "damie" nie wypada.
Nie jestem damą i raczej nie chcę nią być, ale trochę dobrego wychowania nie zaszkodzi.
Trzymajcie za mnie kciuki.

tragiczny Zmarzluch

piątek, 17 kwietnia 2015

Stressss

Hej ho!
Wiem, wiem dawno nie pisałam, bla, bla, bla...
Jednak musicie zrozumieć uczennicę trzeciej klasy gimnazjum i wybaczyć jej te haniebne przewinienia.
Jeszcze przez ten tydzień mogę być rozkojarzona i zapominać o blogu. Jeszcze trochę i będę mogła przestać zaciskać pasa, jeszcze trochę i będę mogła uciszyć węża, który wisi nad moim uchem sycząc każdego dnia jedno słowo "STRESSS...".
Ludzie mówią, że nie mam się czym martwić, ale właśnie mam. 
Nie wiem czy pisałam to na tym blogu, czy na poprzednim, ale napisałam, że nie warto być najlepszym, warto się starać, jednak uważam, że trzeba unikać bycia najlepszym.
Dlaczego?
Bo po jednym osunięciu się z wykreowanej przez siebie idealnej linii prostej, ludzie będą wypominać ci ten mały upadek. Teraz żałuję, że wszyscy uważają mnie za tę "mądrą". 
Tak ogólnie to oni mogliby być mądrzy, gdyby tylko chcieli. Gdyby zobaczyli jak świat jest ciekawy. Gdyby wiedzieli, że nauka jest piękna.
Tak zawsze mówił mi tata i dopiero teraz zrozumiałam co miał na myśli.

zestresssowany Zmarzluch

niedziela, 12 kwietnia 2015

Podwójna robocizna

Hej ho!
Jak pech to pech.
Znowu coś nie tak!!
Chciałam już dawno dodać mój "obrobiony" rysunek, ale jak na złość nie za bardzo potrafię obsługiwać się programem, który mam. Nie to nie Paint!
Jak już się dowiedziałam co i jak, to okazało się, że zapisując w innym formacie, wszystkie skanowane linie znikają. Dziękuję za taką robotę!
Teraz muszę to wszystko ładnie obrysować, a to zajmie trochę czasu...
Przepraszam...

zdenerwowany Zmarzluch

sobota, 11 kwietnia 2015

Praca, praca, praca

Hej ho!
Jak miło jest znaleźć chwilę dla siebie.
Może i mam weekend, ale i tak muszę pracować.
Jednak nie narzekam, a raczej nie chcę narzekać, bo tak po prostu nie lubię tego robić.
Jest drugi weekend miesiąca, dlatego chodzę do taty. Zazwyczaj czuję że te da dni przelatują mi jak piasek przez palce, ale tym razem było inaczej. Bo pojechaliśmy na działkę.
Tam znowu praca, praca, praca, ale inna, przyjemna, pełna śmiechu i wygłupów.
Na działce jest teraz tak pięknie, wszystko kwitnie i rodzi się do życia (zajechało tanim opisem z jakiegoś starego romansu, bleh). W końcu to wiosna. 
Może jutro też pojedziemy, to wezmę aparat i zrobię parę zdjęć, ale niczego nie obiecuję.

zapracowany Zmarzluch

wtorek, 7 kwietnia 2015

Powrót do przeszłości!

Hej ho!
Święta, święta i po świętach...
 Jutro do szkoły i znowu nawiedzi mnie rutyna.
Ale nie chciałam pisać dzisiaj o szkole.
Kiedy byłam mała uwielbiałam rysować. Jednak nie byłam utalentowana na tyle, by iść do jakiejś szkoły artystycznej. Aczkolwiek malowanie było moją pasją i spędzałam na tym całe dnie.
Później moje zamiłowanie do rysunku się skończyło, a raczej zrobiłam sobie "przerwę".
Teraz to wróciło...
Zaczęłam rysować. Nie są to może dzieła sztuki, ale jednak się staram.
Do tego postanowiłam się rozwijać i zaczęłam "wykańczać" moje rysunki w programie komputerowym.
Mogę pokazać wam moje dwa rysunki jeśli chcecie...
Zresztą po co ja was pytam!
I tak nie odpowiecie!
Może nie są niezwykłe i jeszcze nie są obrobione, ale są.

artystyczny Zmarzluch


niedziela, 5 kwietnia 2015

Poczta pantoflowa

Hej ho!
Moi drodzy! Są święta, można powiedzieć, że jesteśmy wolni i szczęśliwi.
Tyle, że ja nie jestem szczęśliwa.
Nie, nie zacznę pisać jakiegoś emo-bloga, ani nic w tym stylu, ale nie mam komu tego powiedzieć...
Odkąd moi rodzice się rozwiedli to część krewnych od strony taty trochę się ode mnie i mojego brata oddaliła. Nie chodzi o to, że nie chciałam się z nimi spotykać, czy coś, po prostu było mi wstyd za moich rodziców, że postąpili tak, a nie inaczej.
Teraz jest mi żal. 
Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta. O wszystkim dowiaduję się ostatnia i to tylko w wyjątkowych przypadkach tak zwaną pocztą pantoflową. I to zazwyczaj w okolicach świąt i spotkań rodzinnych.
To najbardziej krzywdzi. 
Święta powinny być wesołe, radosne i pełne rodzinnego ciepła. Jednak mnie tą wesołość dzisiaj odebrano.
Dowiedziałam się, że z moim wujkiem jest niesamowicie źle, że ma przerzuty i, że nie można z tym nic zrobić. Dowiedziałam się, że z moją kochaną ciocią też nie jest najlepiej. Jak tu się cieszyć w takie święta? No jak?

depresyjny Zmarzluch

czwartek, 2 kwietnia 2015

Zakochałam się!

Hej ho!
Moi drodzy, w życiu każdego z nas przychodzi chwila, taki moment, kiedy się zakochuje.
Właśnie przyszła pora na mnie.
Nie pytajcie się o jego imię, bo znany jest na cały świecie i Boże stworzyłeś mnie taką jaką stworzyłeś, wielu rzeczy nie cierpię i on jest jedną z tych rzeczy, ale go kocham.
Dobra koniec wygłupów.
Nie zakochałam się w żadnym chłopaku tylko w pewnego rodzaju kanapce.
Kanapce tak wyjątkowej, tak wspaniałej, tak wyśmienitej i smakowitej, że nawet te słowa nie opisują splendoru jakim się otacza.
Tak nadal mówię o kanapce, ale nie o byle jakiej!
Przez całe życie nienawidzę masła, margaryny i tym podobnych, w moim sercu było miejsce zarezerwowane dla nuntelli, którą od dziecka kocham nad życie!
A teraz pokochałam drugą masopodbną rzecz - MASŁO ORZECHOWE!!!!!!!
(Lubię stawiać kilka wykrzykników na końcu monumentalnego zdania.)
Jednak ta kanapka, którą ukochałam jako jedynego syna, łączy w sobie moje dwie miłości.
Bo jest to kanapka z masłem orzechowym i nuntellą!!
Kocham ją i nic tego nie zmieni.

kanapkowy Zmarzluch