Hej ho!
Weekend się kończy, a pogoda załamała się z tego powodu.
Rano padało, później się przejaśniło, a później znowu padało, teraz jest nawet dobrze, tyle, że nadal trochę mokro.
Czasami lubię kiedy pada, bo wtedy mam więcej czasu i energii do robienia tych "leniwych" czynności.

Dzięki temu przeczytałam, a raczej dokończyłam "Wybranych" autorstwa Christy J. Daughtery.
Wypożyczyłam tę książkę, ponieważ czytała ją moja koleżanka ze szkoły i John, i były zachwycone, dlatego pomyślałam, dlaczego by tego nie przeczytać?
Poszłam do biblioteki i znalazłam ją na jednym z regałów. Kiedy po nią sięgałam miałam nadzieję, że w środku znajdę fajerwerki i sztuczne ognie.Ale zanim wyrażę swoje zdanie na temat książki, pozwólcie, że przedstawię wam fabułę.
Naszą bohaterką jest Allie. Poznajemy ją w okresie buntu i podpadania dorosłym. Rodzice mają jej, powiedzmy w prost, dosyć. Postanawiają przenieść ją do szkoły, o której nikt nie słyszał, można powiedzieć, że dla zwyczajnych londyńczyków ona nie istnieje. Za jej nastoletnie wybryki, rodzice zawożą swoją "wyrodną" córkę do szkoły już w czasie wakacji.
Wy to rozumiecie! W wakacje! To już zalicza się do znęcania nad dziećmi!
Ale wracając do szkoły. Allie nie jest zwyczajnym uczniem, ponieważ żadne z jej rodziców nie uczęszczało do owej elitarnej placówki, a tylko tak można się tam dostać. W tym edukacyjnym przypadku zaczynają się dziać dziwne rzeczy no i nasza bohaterka oczywiście w to wszystko się miesza. Dochodzą do tego problemy miłosne i tak dalej, i tak dalej.
Cóż, muszę powiedzieć, że przez pierwszych kilka rozdziałów miałam ochotę odłożyć tę książkę i zająć się czym innym, ale nie miałam się czym zająć, więc jeszcze się z nią pomęczyłam, a później nastąpił przełom...
Zaczęło być ciekawie, zaczęło mnie to intrygować i nie mogłam doczekać się kolejnych zdarzeń. Czasami irytowały mnie niektóre zachowania bohaterki i to, że jak zawsze historia prawie cały czas opiera się na niej. Jest to dla mnie największy minus książek: główna postać jest najważniejsza, to na niej opiera się powieść. Jedyną książką, która zaskoczyła mnie pod tym względem była "Ostatnia noc w Twisted River", bo w całej opowieści chodziło o poboczną postać, ale nie o tym teraz.
Pierwsze rozdziały tak mnie nudziły, ponieważ chodziło w nich tylko o emocjonalne wybory, które czasami mnie irytują i nie są dla mnie istotne. Zwłaszcza, że gdzieś na backstage'u kroi się coś o wiele, wiele ciekawszego.
Oczywiście polecam przeczytanie tej książki i wyrobienie sobie własnej opinii.
Ja, mogę ją z czystym sumieniem polecić, bo choć ma minusy (patrz pierwsze rozdziały), to są one tak małe, że nie warto zawracać sobie nimi głowy.
wybrany Zmarzluch