środa, 25 listopada 2015

"After", czyli co myślę po przeczytaniu

Hej ho!
Dawno nie pisałam, ale szkoła i parę zajęć po za nią zajmuje mi mnóstwo czasu...
Jednak w międzyczasie zdążyłam przeczytać książkę Anny Todd "After- płomień pod moją skórą"
Nie wiem, czy sama wybrałabym tę książkę, ale w mojej ulubionej filii bibliotecznej dostaję książki, które poleca bibliotekarz lub takie, które trzeba by ocenić.
Ta współpraca trwa już nie wiem ile czasu...
No, ale wracając do tematu. Nie przepadam za książkami, które już na okładce chwalą się swoim fenomenem, a w tym wypadku, jesteśmy wręcz bombardowani takimi informacjami.
Nie wiem czemu, ale fenomeny i popularne książki rzadko kiedy mnie do siebie przekonują. Może dlatego, że spodziewam się czegoś co mnie zachwyci, zrzuci mi kapcie i skarpetki za jednym razem. Później okazuje się, że to zwyczajna książka, która podobna jest tematyką i historią, do książki, która zdobyła wielką popularność na świecie.
W tym wypadku, jest to zredagowane opowiadanie z Wattpad'a, wciśnięte w pona 500 stron.
Ogólnie po dwóch pierwszych rozdziałach, historia zaczęła przypominać mi "Pięćdziesiąt Twarzy Gray'a". Nie czytałam tej książki, ale chyba każdy wie o co mniej więcej w niej chodzi. 
Przejdźmy do fabuły. Tessa (przez cały czas kojarzy mi się z taśmą dwustronną) jest ułożoną i poddaną woli matki studentką waszyngtońskiej uczelni, Hardin to jedna wielka zagadka, która jest chamska, nie ma serca i jest wytatuowanym przystojniakiem. Najpierw strasznie się nie cierpią, później coś dziwnego zaczyna ich łączyć, a jeszcze później zaczyna się "miłość".
Cóż książka idealnie pokazuje uroki związku opartego na seksie. Bohaterowie zachowują się tak jakby właśnie to było w życiu najważniejsze. 
Para zachowuje się jakby była niewyżyta, wszystko kręci się wokół łóżka i tego co można na nim robić. Wkurza mnie to, że w chyba każdym rozdziale mogliśmy się spodziewać łóżkowych igraszek. To irytuje, znaczy nie wiem  jak innych, ale mnie bardzo.
Muszę się przyznać, że nie doczytałam jej do końca, ominęłam kilka rozdziałów i od razu przeszłam do ostatniego. Monotonność akcji bardzo mnie nudziła.
Kiedy ciągle czytacie coś takiego:
"jest dobrze"->"kłócą się"->"jedna wielka obraza majestatu"->"przyznanie się do błędu->"zgoda wśród pościeli",
w kółko i, w kółko, zaczynasz mieć kręćka.
Książka, nie jest napisana trudnym językiem, wszystko łatwo zrozumieć, a wszystkie sytuacje przedstawione w logiczny i spójny sposób.
Może fani tego typu literatury mnie zlinczują, a jego przeciwnicy wychwalą, ale to moja opinia. Jeśli chcecie sprawdzić, jak wy postrzegacie i oceniacie tą książkę, to zapraszam do czytania.

ostra recenzentka

niedziela, 15 listopada 2015

Nie jestem artystką

Hej ho!
Od kilku dni zbieram się, żeby coś naskrobać, ale nie mam weny.
Ciągle czegoś mi brakuje, najchętniej leżałabym w łóżku, albo rysowała, bo ostatnio tylko to chce mi jakoś wychodzić. Rozleniwiłam się.
Nawet nie chce mi się uczyć, a perspektywa masy sprawdzianów jakoś mnie nie przeraża...
 Teraz, kiedy to piszę, powinnam się uczyć fizyki i WOS-u. 
I jak znam życie, to wszystko zrobię na ostatnią chwilę. 
Nie jestem jakoś specjalnie sumienna w sprawach, które mnie nie interesują.
Nie chcę pisać o Paryżu, przepowiedniach, od których włos się jeży na głowie i filtrach na zdjęcia profilowe na fejsie. Inni już z pewnością o tym pisali.
Dlatego piszę zdania, które przychodzą mi do głowy.
No i największe dla was zaskoczenie!
Dodam swój jeszcze nie skończony rysunek!
(Brakuje tylko tła i końcowych poprawek.)
zdjęcie robione kalkulatorem podłączonym do pralki
Fanfary! Dajcie fanfary dla mojego artystycznego bubla! 
Wszelkie hejty mile widziane!

"artystka"

czwartek, 12 listopada 2015

Zaskoczenie

Hej ho!
Cóż, tonący brzytwy się chwyta, a ta książka właśnie nią była.
Nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego po książce "Odcień fioletu" Jeri Smith-Ready.
Może przez to, że sięgnęłam po nią tylko po to by zabrać o jedną książkę więcej do domu?
 Ale muszę przyznać, że mnie zaskoczyła.
Kiedy przeczytałam krótkie streszczenie z tyłu książki, pomyślałam, że będzie to kolejna książka dla nastolatek, która przypadkiem znalazła się w bibliotece dla dorosłych.
Paranormalny romans, z ciągle powtarzającym się schematem dwóch rywali w miłości.
Jednak trzeba przyznać, że książka pozytywnie mnie zaskoczyła.
Jest to historia Aury, nietypowe imię, ale podoba mi się, która potrafi widzieć duchy, tak jak połowa młodego społeczeństwa.
Jednak, mimo dzieciństwa spędzonego wśród zjaw i cieni, jest szczęśliwa. Ma kochającą ciocię, która się nią opiekuje, chłopaka, który zrobiłby dla niej wszystko, no i wspaniałych przyjaciół.
Jednak jej szczęśliwy światek rozpada się,  po śmierci Logana, którego była dziewczyną.
Po kilku stronach książki, historia mnie nawet zaciekawiła, ale nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Potrzebowałam dla niej czasu.
Bohaterka wkurzała mnie w niektórych momentach, ale nie była tak irytująca jak potrafią być niektóre z papierowych dziewczyn.
Trzeba przyznać, że książka trochę wybija się spośród innych typowych romansów paranormalnych i chwała za to.
Nie wiem czy przeczytałabym tę książkę jeszcze raz, ale czas pokaże.

fioletowa

piątek, 6 listopada 2015

Optymistycznie

Hej ho!
Już nie wiem, co pisać.
Ludzie nie lubią czytać wesołego szczebiotu nastolatki. Przecież to nie mówi o tym jak słabą i kruchą jest istotą. Pokazuje tylko jak nieobytą w świecie jest osobą.
To smutne, bo czasami w naszych nastoletnich głowach jest o wiele więcej, niż dorosłym się wydaje. Może w tych czasach większość z nas pozuje na ludzi umęczonych życiem.
Tak bardzo zranionych własnym istnieniem. Przesiąkniętych własnym nieszczęściem.
Pesymiści.
Tak to prawda, ale nie ja.
Ja jestem optymistką, pełną pogody ducha nawet w zamglone dni.
Nawet w czasie mrocznych wieczorów i szarych poranków.
Przecież nie ma się czym przejmować.
Jest jeszcze wiele do ujrzenia.

optymistka

wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 9: Nauczyć się pływać

Hej ho!
Someone I once loved beyond measure told me when a great sadness was heavy on my heart, "you make your own sunshine." She was absolutely right and though she no longer is the keeper of my heart, I remember her words and let the sun shine through me!: Czuję się już dobrze. Mogę powiedzieć, że nadzwyczaj.
Świat wygląda inaczej gdy jesteś na powierzchni. Jest bardziej kolorowy i żywszy.
Na dole wszystko płynęło swoim tempem, a w tym wszystkim ja.
Teraz płynę tak jak chcę, czasem zwalniam, czasem przyspieszam.
Choć szkoła nadal przyprawia mnie o napady lęku i strachu, to jestem do tego przyzwyczajona, przecież tak jest od zawsze.
Problemy były wielkie tylko z perspektywy dna teraz są o wiele mniejsze. 
Czuję, że tutaj mogę więcej, niż z dna, które spowalniało wszystkie moje ruchy.
Teraz muszę nauczyć się pływać rozsądnie.

z powierzchni