Dzisiaj przybywam z książkową recenzją (jakże oryginalnie).
Trzeba przyznać, zrobiłam sobie przerwę od czytania na rzecz błądzenia w odmętach internetu. Jednak nie umiem wytrzymać zbyt długo bez papierowych stron pod opuszkami palców. Dlatego korzystając z wolnego czasu i chęci poszłam do biblioteki po nowych przyjaciół.
O dziwo nie mogłam znaleźć niczego treściwego i zadowalającego prócz "Złodziejki książek", tylko to nie ona będzie dzisiejszą bohaterką. Dzisiaj na maskę bierzemy "Zakochanego Draculę" napisanego przez Karen Essex.
Wiem tytuł sam krzyczy z okładki "Nie bierz mnie do ręki kobieto! Chyba, że chcesz śmierci swych szarych komórek!", widocznie tego właśnie pragnęłam.
Cóż trochę dramatyzuje, bo wcale nie było tak źle, jednak nigdy więcej romansów historycznych!
Ale, ale najpierw kilka słów o fabule.
Wilhelmina jest typową wiktoriańską damą, no może z zewnątrz, bo w jej głowie dzieją się naprawdę ciekawe rzeczy. Cnotliwa dziewczyna, której największą ambicją życiową jest wyjście za mąż i trzymanie się ziemi jest zaplątana w nieco mniej przyziemne sprawy, zwłaszcza związane z jej pochodzeniem i przodkami. Wszystkie chwile, które zdarzyły się w jej życiu prowadzą ją do mistycznego kochanka sprzed wieków - Draculi.
Szczrze mówę - uwielbiam wampiry! Uwielbiam książki i filmy o nich (prócz "Zmierzchu"), jednak to dzieło inspirowane kultowym "Draculą" Bram'a Stoker'a chyba nawet nie dotknęło opuszkiem palca prawdziwego wampiryzmu. Po treści nie możemy nawet do końca stwierdzić, czy nasz hrabia jest wampirem, ponieważ on sam nie wie jak siebie nazwać. Tak ogółem rzecz ujmując Dracula pojawia się dopiero w połowie drugiej części książki, kto to wymyślił?
Nie wiem, chyba autorka.
Sama wilhelMina jest do krwi wiktoriańską heroiną, spuszczającą oczy przy okazji rozmowy z każdym mężczyzną, która zachowuje pozory w towarzystwie, ponieważ w głowie ma straszny bajzel. Jednak muszę przyznać, że nie zapałałam przyjaźnią do tej zielonookiej piękności. Często podejmowała idiotyzne decyzje, nie dziwiło jej to, że jakiś hrabia mówi, że ma tysiąc lat, no i postrzegała miłość jako umowę między osobami odmiennych płci. Praktyczna, poprawna i zbyt przejmująca się zdaniem innych, nie zawładnęła moim sercem.
Na większą uwagę zasługują bohaterowie drugopalnowi, między innymi Kate Reed - kobieta idąca z duchem czasu, walcząca o prawa kobiet sufrażystka i walcząca o uwagę dziennikarka, czy Lucy Westenra, która potrafiła docenić prawdziwą miłość, lekka wariatka i prawie perfekcyjna kłamczucha.
Sam Dracula jest raczej słabo opisany i mamy mało czasu na poznanie jego charakteru. Wygląd hrabiego równierz nie został specjalnie wyróżniony, gdyby opisać go w skrócie to mogłabym powiedzieć "przystojny i blady", dlatego nie będę się na ten temat rozpisywać, to po prostu bez sensu.
Odziwo przeczytanie 446 stron nie zajęło mi tak wiele czasu. Może dlatego, że pomijałam połowę opisów? Nieważne.
Ogólne wrażenie - tylko dla fanów fistorycznych romansów z fantastycznym podbiciem.
Jak kto woli...
Pozdrawia Zmarzluch
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz