niedziela, 17 stycznia 2016

Listy bez odbiorcy

Hej ho!

Wyobraźcie sobie, że kochacie kogoś tak mocno, że moglibyście dla tego kogoś skoczyć w ogień. Niestety, ten ktoś was opuszcza, a raczej umiera na waszych oczach.
 To właśnie przytrafiło się Laurel, bohaterce książki Avy Dellairy - "Kochani dlaczego się poddaliście?". 
May była najjaśniejszą gwiazdą w gwiazdozbiorze młodej bohaterki, jej opoką, wzorem do naśladowania, ukochaną siostrą, ale gwiazdy z czasem zaczynają gasnąć, by umrzeć niezauważone.
Tyle, że śmierć pięknej i powabnej May nie umknęła nikomu, bo popełniła samobójstwo, a ono zawsze jest zauważone.
Laurel jest załamana, wszystko przypomina jej siostrę, przez którą została zdradzona.
Osamotniona i smutna dziewczyna zaczyna nowy rok szkolny w liceum, do którego nie chodziła jej siostra, nie odzywa się o nikogo, nie uśmiecha, tylko funkcjonuje bez życia i pasji w sobie.
Aż przychodzi moment jednej pracy domowej, dzięki której zaczyna się otwierać przed tymi, którzy nie mogą przeczytać jej słów, bo oni nie żyją.
Pisze między innymi do Kurta Cobaina, Janis Joplin, Jima Morrisona, czy innych jej idoli, ale także poetów i aktorów.
Szczerze przyznam, że podobała mi się ta książka, chociaż to mój ulubiony "fenomen", tylko, że to dzieło na prawdę nim jest. Wszystkie postacie są dopracowane, nie płaskie i niedopracowane, często wydaje się, że to mógłby być nasz sąsiad zza ściany. Wszyscy mają swoją własną historię i każdy ma swoje pięć minut chwały.
Przez cały czas, od samego początku postrzegałam Laurel jako skrzyżowanie Paula Coelh'ego z typową tumblr'ową nastolatką, co jest nadzwyczaj dobrym połączeniem, bo tak na prawdę wyszła z tego zwyczajna zagubiona nastolatka z filozoficznym usposobieniem.
Szczerze przyznam, że napisanie tej recenzji zajęło mi mnóstwo czasu. Po zakończeniu czytania nie poczułam pustki, jak po każdym znaczącym coś dziele, ale to przez to, że książka nie jest zbyt długa i nie zdążyłam się do nikogo przywiązać. Musiałam to wszystko przemyśleć, przetrawić, by powiedzieć szczerze, że ta książka zasługuje na miano fenomenu, bo to najprawdziwsza historia o dorastającej młodzieży jaką czytałam.
Serdecznie Wam polecam.

 typowa nastolatka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz